Lotnisko w Balicach

[spex]

Kto zostanie prezesem portu lotniczego w Balicach? Jest konkurs

Port lotniczy w Balicach będzie mieć nowego szefa. Konkurs ogłoszono po cichu, w środku sezonu urlopowego. Obecny p.o. prezesa Radosław Włoszek ma jednego kontrkandydata, który jest na urlopie.

Spoiler:

O tym, że Włoszek jest szykowany na stanowisko prezesa portu lotniczego w Balicach, wiadomo było od momentu, gdy przekroczył próg lotniska jako członek zarządu (w marcu 2016 roku). Choć kierujący wówczas Kraków Airport Jan Pamuła mógł się pochwalić imponującą siatką połączeń, wzrostem liczby pasażerów i kolejnymi inwestycjami w porcie, nie odpowiadał politykom PiS i musiał opuścić stanowisko. Jego miejsce jako p.o. prezesa zajął właśnie Włoszek.

Jak słyszymy nieoficjalnie: - Miał już dość bycia p.o. prezesa, bo de facto nie miał legitymacji do zarządzania lotniskiem. On chce być prezesem. Ale zgodnie z przepisami musi odbyć się konkurs.

Najkrótszy możliwy termin

Ten ogłoszono 2 sierpnia - w szczycie sezonu wakacyjnego. Na złożenie dokumentów i przygotowanie planu rozwoju lotniska kandydaci dostali dwa tygodnie. To najkrótszy możliwy termin przewidziany przez prawo.

Ale nie tylko to zaskakuje w treści ogłoszonego konkursu. Aby bowiem zostać prezesem drugiego największego w Polsce międzynarodowego portu lotniczego, wystarczy pięcioletni staż pracy i komunikatywna znajomość języka obcego. Nie są wymagane żadne certyfikaty. Dla porównania: w rozpisanym w listopadzie ubiegłego roku konkursie na prezesa lotniska w Łodzi kandydaci musieli posiadać co najmniej pięć lat doświadczenia pracy na stanowisku kierowniczym i certyfikat potwierdzający kompetencje językowe.

- To nie jest żaden konkurs - uważa Jan Pamuła, były prezes lotniska, a dziś członek rady nadzorczej. - Może wystartować każda osoba po studiach, a brak wymogu stażu pracy na stanowisku kierowniczym to coś nadzwyczajnego.

Podobnie ocenia sytuację jeden z pracowników portu: - Kompetencje, jakich wymaga się przy konkursie w Krakowie, są wyjątkowo niskie. Jeśli ktoś siedzi w branży, to napisanie planu rozwoju lotniska nie jest żadnym wyzwaniem.

Jakie pomysły na zarządzanie lotniskiem?

Mimo to zgłosiło się zaledwie dwóch kandydatów. - Nic dziwnego. Jest środek wakacji, a ogłoszenie nie pojawiło się nigdzie, poza stroną internetową lotniska - zauważa Pamuła.

Jednym z kandydatów jest właśnie Włoszek. Spytaliśmy go o jego pomysły na zarządzanie lotniskiem. Odpowiedział, że nie będzie tłumaczył się przed "Wyborczą", zanim nie wysłucha go rada nadzorcza. Nie chciał skomentować zarzutów, że wymogi konkursu stworzono pod niego.

Drugi z kandydatów, jak udało nam się ustalić, przebywa na urlopie. Zapytaliśmy więc przedstawicieli lotniska, czy w takim wypadku rozmowy kwalifikacyjne mogą się odbyć jako wideokonferencja, bo przesłuchania kandydatów mają odbyć się dziś.

- Zgodnie z treścią ogłoszenia rozmowy kwalifikacyjne kandydatów, którzy spełnili kryteria formalne, będą przeprowadzone w siedzibie spółki - poinformowała Monika Pabisek, rzeczniczka portu.

Kariera Radosława Włoszka

Jedynym realnym kandydatem na stanowisko prezesa pozostaje więc Włoszek. To były nauczyciel historii z Oświęcimia i były asystent Beaty Szydło. Znają się, bo mieszkali w sąsiednich miejscowościach. Ona w Przecieszynie, on w Brzeszczach, w których Szydło była burmistrzem od 1998 do 2005 roku. Razem tworzyli struktury lokalnego PiS przed wyborami w 2005 r.

W latach 2006-08 Włoszek był dyrektorem i prezesem zarządu Przedsiębiorstwa Usług Hotelarskich i Turystycznych "Kraków". Od 2009 roku kierował działem zarządzania majątkiem i administracji w Centrali Zaopatrzenia Hutnictwa SA w Katowicach. Był też członkiem rad nadzorczych Śląskiego Rynku Hurtowego Obroki w Katowicach, Centrali Zaopatrzenia Hutnictwa SA w Katowicach, Zakładu Wodociągów i Kanalizacji "Wod-Kan" Sp. z o.o. w Bełchatowie oraz Enea SA w Poznaniu.

Ma licencję na zarządzanie i pośrednictwo handlu nieruchomościami. W 2014 roku z poparciem Beaty Szydło kandydował na prezydenta Oświęcimia. Ale wspólne spoty z posłanką nie pomogły. Przegrał w pierwszej turze wyborów. Na pocieszenie został przewodniczącym rady powiatu. W lutym 2016 roku wszedł do rady nadzorczej Telewizji Polskiej.

[spex]

Spór o nowe opłaty za wjazd pod terminal w Balicach

Maksymalnie trzy razy w ciągu dnia można wjeżdżać do zatoki Kiss&Fly na krakowskim lotnisku - zdecydowały władze portu. Krakowscy taksówkarze są oburzeni

Spoiler:

Dotychczas po wylądowaniu na lotnisku w Balicach pasażer mógł zadecydować, czy zamawia taksówkę z lotniskowego postoju czy z innej sieci. Jeżeli wybierał drugą opcję, umawiał się na konkretną godzinę w zatoce „Kiss&Fly”, gdzie taksówkarz może czekać maksymalnie 10 minut. Tyle bowiem bezpłatnego parkowania przysługuje samochodom zaparkowanym w tamtym miejscu. Zdarzało się więc, że taksówkarz podjeżdżał pod terminal wiele razy w ciągu jednej zmiany. Bywało też, że w godzinach, kiedy ląduje najwięcej samolotów, taksówkarze podjeżdżali do zatoki i czekali na klientów tak samo, jak czekają na nich kierowcy Kraków Airport Taxi – korporacji należącej do MPL Services – spółki córki Międzynarodowego Portu Lotniczego w Balicach, która ma przywileje na lotnisku.
To nie jest port prywatny

Teraz już nie mogą. W ubiegłym tygodniu władze portu lotniczego w Balicach zdecydowały, że jeden samochód może wjechać w ciągu dnia do zatoki „Kiss&Fly” maksymalnie trzy razy. Za każdy następny ma zapłacić 10 zł. Krakowscy taksówkarze są oburzeni.

– Tak nie powinno być. Przez takie działanie nie mamy możliwości bezpiecznego dowiezienia pasażera a miejsce. Utrudniony jest dostęp do publicznego, ogólnodostępnego miejsca. Ta sprawa musi zostać wyjaśniona – denerwuje się Aleksander Jeleń z Radio Taxi „Dwójki”.

Inny taksówkarz, Jakub (chce zostać anonimowy), dodaje: – To nie jest port prywatny, tylko publiczny, a pasażer powinien mieć prawo wyboru czy zapłaci 80 zł, czy 50 zł albo 40 za kurs do miasta. Nie wszyscy przecież znają telefony do korporacji taksówkowych – uważa, nawiązując do informacji, że kierowcy lotniskowi zawyżają ceny kursów do miasta.

„Wyborcza” opisywała też wielokrotnie konflikty, do których dochodzi między kierowcami Kraków Airport Taxi, a kierowcami z innych korporacji. Taksówkarze skarżyli się na bezprawny monopol na lotnisku i na to, że kierowcy lotniskowej sieci atakują ich, rzucają się na samochodu, uniemożliwiają im wjazd na teren lotniska, odbieranie pasażerów i zatrzymywanie się w zatoce „Kiss&Fly”.

Kierowcy sieci należącej do MPL Services przekonywali natomiast, że taksówkarze z innych korporacji łamią prawo, blokując na więcej niż 10 minut zatokę i urządzają sobie tam postój, nie uiszczając opłat, do których zmuszeni są członkowie korporacji z Balic.

Wydawało się, że konflikt jakiś czas temu przygasł, ale Jakub przekonuje, że nic bardziej mylnego: – Zakończy się bijatykami i przyniesie to tylko wstyd miastu – przestrzega.
Opłaty uderzą w klientów

Marcin Zych, prezes zarządu Radio Taxi 919, interweniował w tej sprawie w Urzędzie Miasta oraz napisał pismo do MPL Services, sprzeciwiając się wprowadzonym zmianom i proponując inne rozwiązania, które mają zwalczać nieuczciwych przewoźników łamiących prawo na lotnisku.

– Tego typu dodatkowe opłaty uderzą przede wszystkim w klientów, bo taksówkarze będą je dodawać do standardowej opłaty za kurs. Dyrektor handlowa spółki MPL Services odpowiedziała mi, że opłata nie podlega dyskusji. Rozumiem, że lotnisko chce się pozbyć nielegalnych przewoźników, nadużywających zasad tam panujących. Ale tego typu rozwiązanie nie ma sensu. Są obecne na rynku inne technologie, które by w tym pomogły. Zdecydowanie lepsze byłoby skrócenie czasu ponownej płatności do czwartego i kolejnego wjazdu w ciągu tej samej godziny, ewentualnie dwóch – nie zaś całej doby! Dyrektor zaproponowała wykupienie miesięcznego abonamentu wynoszącego od 400 do 800 złotych za jeden numer rejestracyjny. W korporacji jeździ około 250 samochodów. Firmy zwyczajnie nie stać na takie opłaty! – tłumaczy Marcin Zych.

Taksówkarze sprzeciwiający się wprowadzeniu opłat za korzystanie z Kiss&Fly napisali też skargę do marszałka. Urząd Marszałkowski już we wtorek w rozmowie z „Wyborczą” zapowiedział jednak, że nie będzie sprawy komentować, bo jest mniejszościowym udziałowcem.
Po skargach pasażerów

Monika Pabisek, rzeczniczka lotniska w Balicach, podkreśla, że wprowadzone zmiany są efektem skarg pasażerów na taksówkarzy blokujących zatokę. – Kiss&Fly została zaprojektowana jako miejsce krótkotrwałego postoju, w celu wysadzania lub odebrania pasażera. Umożliwia bezpłatne korzystanie z niej przez 10 minut, a czas naliczany jest od momentu pobrania biletu. Dla potrzeb parkowania pojazdów są przeznaczone parkingi, które znajdują się zaledwie kilka metrów od zatoki. Pasażerowie wielokrotnie przesyłali skargi na nieregulaminowe korzystanie z pasa krótkoterminowego postoju przez firmy transportowe. Stąd w sierpniu wprowadzono korektę zasad komercyjnego korzystania z zatoki kiss & fly – tłumaczy rzeczniczka.

I podkreśla, że po pierwszym tygodniu wprowadzenia nowych zasad wyeliminowane zostały przypadki stałego zajmowania zatoki kiss&fly, co pozwala pasażerom na korzystanie z tej zatoki zgodnie z jej przeznaczeniem. – Wjazdy pojazdów rejestrowane są przez automatyczny system, który rejestruje numery tablic rejestracyjnych. Po korekcie zasad odnotowujemy jednak zgłoszenia taksówkarzy, którzy sugerują że 3 wjazdy w ciągu dnia to za mało – pracujemy nad wdrożeniem kompromisowego rozwiązania zwiększającego tę liczbę, jednak bez możliwości parkowania poza wyznaczonymi do tego celu parkingami – dodaje.

[spex]

Zatoka, z której zrobiono sobie parking

Władze lotniska zmieniły sposób funkcjonowania zatoki Kiss & Fly. Od teraz kierowcy mogą do niej wjeżdżać maksymalnie trzy razy w ciągu jednego dnia. Jak to zwykle bywa, opinie na temat zmiany regulaminu są podzielone, a Kraków Airport pracuje nad kompromisem.

Spoiler:

Przypomnijmy, zatoka Kiss & Fly to miejsce krótkotrwałego postoju, gdzie kierowcy mogą wysadzić lub odebrać pasażera. Regulamin portu lotniczego dopuszcza bezpłatne korzystanie z zatoki przez 10 minut, a czas jest naliczany od momentu pobrania biletu i przejazdu przez bramki. W przypadku, gdy kierowca przekroczy regulaminowy czas, musi zapłacić 10 złotych za każde 10 minut dodatkowego postoju.

Kiss & Fly to nie parking

Tymczasem część kierowców nie wykorzystywała zatoki zgodnie z przeznaczeniem, chociaż przez wewnętrzny układ komunikacyjny lotniska przewija się kilka tysięcy samochodów dziennie. Takie sygnały ze strony pasażerów i przewoźników docierały do władz lotniska od kilku miesięcy.

– W skargach pojawiały się prośby o podjęcie kroków mających na celu zdyscyplinowanie kierowców, którzy wykorzystywali zatokę Kiss & Fly jako parking, a nie jako miejsce krótkotrwałego postoju – tłumaczy Monika Pabisek, rzecznik prasowy Kraków Airport.

Zarządcy portu lotniczego zdecydowali, że konieczne są zmiany, które zwiększą rotację pojazdów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. – Po pierwszym tygodniu od wprowadzenia nowych zasad wyeliminowane zostały przypadki stałego zajmowania zatoki Kiss & Fly, co zwiększyło jej dostępność dla pozostałych kierowców i korzystanie z niej zgodnie z przeznaczeniem. Wjazdy pojazdów rejestrowane są przez automatyczny system, który rejestruje numery tablic rejestracyjnych – wyjaśnia rzecznik.

W ostatnim tygodniu w ciągu jednego dnia z zatoki Kiss & Fly skorzystało niemal osiem tysięcy samochodów, z czego tylko 30 pojazdów wjechało na teren zatoki więcej niż trzy razy, a 24 z nich wjechały do portu cztery razy.

Nie wszyscy są zadowoleni

To zaś nie spodobało się części mieszkańców Krakowa, którzy zarzucają władzom portu lotniczego, że nie są w stanie poradzić sobie z tym procederem, dlatego zdecydowali się na zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Inni zaś uważają, że pojawiła się okazja do dodatkowego zarobku.

Zgoła odmienne zdanie ma Jakub Dymacz, niezależny przewoźnik, który twierdzi, że krakowscy taksówkarze robili sobie nielegalny postój na całej długości Kiss & Fly, przez co osoby dojeżdżające na lotnisko musiały parkować na jezdni. Jak informuje, normą było też robienie sobie postoju taxi na miejscach dla inwalidów, ponieważ były one najbliżej wejścia. Na zwrócenie uwagi taksówkarze reagowali bardzo nerwowo.

– Padały groźby "dojechania" na mieście czy przebicia opon. Zajeżdżali drogę, parkowali z przodu i z tyłu, tak że nie byłem w stanie wyciągnąć bagażu z bagażnika czy odjechać. Na prośby o zrobienie miejsca słyszałem: "wyp…" – wspomina.

Będzie kompromis

Z nowego rozwiązania nie są zadowoleni też niektórzy taksówkarze. – Nagonka na środowisko taksówkarskie trwa w najlepsze. Ludzie mieszają nas z nielegalnymi przewoźnikami, a indywidualne praktyki niektórych kierowców przypisywane są całemu środowisku. Szkoda, że później cierpimy wszyscy – mówi nam jeden z taksówkarzy związany z krakowską korporacją.

Zarządcy Kraków Airport nie ukrywają, że choć niektórzy taksówkarze popierają zmiany, to pojawiły się również głosy niezadowolenia. Wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostateczny kształt wprowadzonych zmian.

– Odnotowaliśmy również zgłoszenia taksówkarzy, którzy sugerują, że możliwość trzech wjazdów w ciągu dnia to za mało. Pracujemy nad wdrożeniem kompromisowego rozwiązania, ale bez możliwości parkowania poza wyznaczonymi do tego celu parkingami – podsumowuje Monika Pabisek.

[spex]

Nowy pas startowy w Balicach pod znakiem zapytania. Argumenty protestujących przeciwko tej inwestycji okazały się słuszne

Władze portu lotniczego w Bali­cach na razie nie są w stanie udowodnić, że budowa nowego pasa startowego to jedyne rozwiązanie. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nakazała przeprowadzenie dodatkowych analiz m.in. dotyczących remontu istniejącej drogi startowej.

Spoiler:

Decyzja RDOŚ oznacza, że przeciwnicy budowy nowego pasa dopięli swego. To ich argumenty miały wpływ na odesłanie raportu oddziaływania na środowisko do poprawki.

– Raport przedłożony przez port lotniczy był w znacznej mierze niepełny, analiza wariantowa została przeprowadzana nieprawidłowo – mówi mecenas Aleksandra Błasz­czyńska, reprezentująca Stowarzyszenie Przyjazne Lotniska oraz mieszkańców sprzeciwiających się budowie nowego pasa.

– Raport przemilcza wiele istotnych spraw, nie wyjaśnia, dlaczego nie jest możliwy remont istniejącej drogi startowej nocami, jak również całkowicie pomija wskazywany wcześniej przez sam port wariant budowy nocami nowej, równoległej drogi startowej, w bezpośredniej bliskości istniejącej drogi – dodaje.

A właśnie za takimi rozwiązaniami opowiada się spora część mieszkańców miejscowości sąsiadujących z lotniskiem. Nowy pas spowoduje bowiem, że samoloty będą podchodzić do lądowania i startować w nieco innym kierunku (odchylonym o 4,7 stopnia w stosunku do istniejącego pasa), a więc strefa hałasu obejmie inne domy niż obecnie.

– Mieszkańcy gminy Zabie­rzów nie są przeciwni rozwojowi lotniska Kraków-Balice, jednakże chcą, aby ten rozwój uwzględniał wymogi ochrony środowiska, w tym zdrowia i życia ludzi – podkreśla mec. Błaszczyńska. Zwraca też uwagę, że RDOŚ wytknął Balicom, iż raport nie zawiera w ogóle racjonalnego wariantu najkorzystniejszego dla środowiska. Według niej o budowie nowego pasa startowego zdecydowały względy finansowe, a nie środowiskowe.

Władze lotniska w Balicach niezbyt przejmują się decyzją RDOŚ. – Raport zawiera racjonalny, najkorzystniejszy wariant dla środowiska, istnieje jedynie konieczność pogłębionego uzasadnienia dla dokonanego wyboru – twierdzi Monika Pabisek, rzeczniczka Krakow Airport. Z jej wyjaśnień wynika, że nie będzie dodatkowych analiz dla wariantów, których nie ma teraz w raporcie, w tym np. dla pasa równoległego do obecnie istniejącego.

„W przypadku nie przedłożenia wskazanych uzupełnień sprawa będzie rozpatrzona w o­parciu o istniejące i posiadane materiały, co może mieć istotny wpływ na treść rozstrzygnięcia” - przestrzega RDOŚ w wezwaniu do poprawienia raportu. Jednym z zaleceń jest jednoznaczne wyjaśnienie, dlaczego remont pasa lub budowa nowego równoległego jest niemożliwa do realizacji.

[wrobel]

Podobno najważniejszą inwestycją do 2023 roku ma zostać zakończona budowa nowej drogi startowej, ktoś coś wie więcej?